Polarnik, taternik, geolog, uczestnik pierwszej polskiej wyprawy polarnej na Wyspę Niedźwiedzią, twórca Polskiej Stacji Polarnej na Spitsbergenie, noszącej obecnie jego imię
„Był wybitnym uczonym, który wycisnął na geologii polskiej swoje znaczące piętno – wspominał Stanisława Siedleckiego jego przyjaciel, prof. Ryszard W. Schramm – I nie byłoby chyba polskiego polarnictwa takiego, jakie jest, bez niego.”

(Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe)
Stanisław Siedlecki urodził się 17 września 1912 r. w Krakowie. Jego ojciec, Michał, profesor zoologii na Uniwersytecie Jagiellońskim i podróżnik, zmarł w 1940 r. w obozie niemieckim Sachsenhausen, jako jedna z ofiar Sonderaktion Krakau – akcji, w której 6 listopada 1939 r. hitlerowcy uwięzili 183 profesorów i asystentów Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Stanisław wcześnie rozpoczął działalność taternicką: w 1930 r. został członkiem Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Wspinał się m.in. ze Stanisław Motyką, Stefanem Bernadzikiewiczem i Janem Sawickim. W tym czasie przylgnęło do niego zdrobnienie „Siaś”, które na stałe z nim się zrosło. W 1933 r. Siaś był jednym z 13 członków-założycieli Klubu Wysokogórskiego

Rok wcześniej, jako student pierwszego roku matematyki i fizyki na UJ, znalazł się w trzyosobowym składzie wyprawy, która w ramach II Międzynarodowego Roku Polarnego spędziła 13 miesięcyna Wyspie Niedźwiedziej. W ten sposób narodziła się kluczowa postać polskiego polarnictwa. Wyjazd na Wyspę Niedźwiedzią sprawił, że Siedlecki zmienił kierunek studiów – geologia otwierała znacznie większe możliwości wyjazdów polarnych. Natchnął go też myślą o zorganizowaniu wyprawy na Spitsbergen. Zamysł ten zrealizował w 1934 r., mając oparcie w Stefanie Bernadzikiewiczu – członku zarządu Koła Wysokogórskiego Oddziału Warszawskiego Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, który został kierownikiem wyprawy, oraz w prof. Antonim Bolesławie Dobrowolskim – uczestniku pierwszego zimowania antarktycznego na statku „Belgica”. Dobrowolski wymógł, aby wyprawa miała poważny program naukowy. Ekspedycja działała w zachodniej części Torell Land (dziś Wedel Jarlsberg Land). Uczestnicy opracowali mapy terenu obejmującego ok. 300 km², wprowadzając szereg polskich nazw. Przeprowadzili badania geologiczne obszaru o powierzchni ok. 750 km². Weszli na 25 szczytów, w tym 22 dziewicze. Plonem wyprawy była obfita dokumentacja fotograficzna i filmowa.

Fot.: Stanisław Siedlecki (Źródło: S. Siedlecki, Przejście z południa na północ przez Zachodni Spitsbergen, „Wierchy” 1938, XVI

W 1936 r. Stanisław Siedlecki, Stefan Bernadzikiewicz i Konstanty Narkiewicz-Jodko w dniach 7 lipca-1 września dokonali pierwszego trawersowania Spitsbergenu. Przebyli ok. 850 km.
„Było to przedsięwzięcie unikalne w historii wypraw alpinistycznych i polarnych, znacznie lepiej znane i docenione za granicą, niż w Polsce. Wyprawa poruszała się wyłącznie o własnych siłach, bez żadnej łączności i wsparcia, skomplikowanym i trudnym terenem, w większości w ogóle pozbawionym map, gmatwaniną lodowców i nieznanych gór” – podkreślał Ryszard W. Schramm. Powtórzenie tego trawersu nastąpiło dopiero 44 lata później w zupełnie innych warunkach klimatycznych i logistycznych.
W 1937 r. Siedlecki uczestniczył w pierwszej polskiej naukowej wyprawie na Grenlandię. Działała w fiordzie Artesiorfik.

Fot.: Stanisław Siedlecki, (Źródło: S. Siedlecki, Wspomnienia z wyprawy na Grenlandię, „Kurier Literacko-Naukowy” 1937, nr 44)

Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Okres okupacji hitlerowskiej przeżył w Krakowie. W 1944 r. uzyskał magisterium na tajnym Uniwersytecie Warszawskim. Inicjował i organizował „Akcję Waga” – zabezpieczenie schronisk tatrzańskich pod Wagą, w Morskim Oku i Roztoce podczas przechodzenia frontu latem 1944 r.
Działalność taternicka Siedleckiego rozkwitła z nową siłą po II wojnie światowej. Wytyczał nowe drogi. W 1947 r. zainicjował, zorganizował i kierował pierwszym po wojnie wyjazdem polskich taterników w Alpy.
„Pomimo blisko dziesięcioletniej przerwy, uprzedniej znajomości Alp tylko przez trzech członków dziesięcioosobowego zespołu i mocno przestarzałego sprzętu, wyjazd odniósł sukcesy, zbliżające odradzający się polski alpinizm do światowego” – uważał Ryszard W. Schramm.
Od 1946 r. Stanisław Siedlecki wkroczył na drogę regularnej kariery naukowej. Był asystentem w Zakładzie Geologii UJ (w latach 1946-1951), pracował w Krakowskiej Pracowni Muzeum Ziemi (w latach 1951-1953), w Wydziale Górnośląskim Instytutu Geologicznego (w latach 1953-1956), w Zakładzie Nauk Geologicznych Polskiej Akademii Nauk (od 1956 r.) Uzyskał stopień doktorski w 1949 r., a docenturę w 1954 r.
W zaplanowanym na lata 1957-58 światowym przedsięwzięciu naukowym: Międzynarodowym Roku Geofizycznym, miała uczestniczyć Polska, tworząc stację naukową na Spitsbergenie.
„Dla wszystkich, którzy znali problemy Północy, nie ulegało wątpliwości, że kierownikiem będzie Siedlecki – pisał Jerzy Piotrowski, jego tatrzański i polarny towarzysz – Nie mógł mieć konkurenta ze względu na swoje doświadczenie polarne, wyprawowe, naukowe i znajomość języków, między innymi pierwszorzędną norweskiego. Miał też wielkie doświadczenie alpinistyczne i ogromną łatwość nawiązywania kontaktów osobistych.”
„Pewnego dnia 1955 r. na ulicy Szewskiej w Krakowie zajechał mi drogę olbrzymi motocykl BMW – mówi Maciej Kuczyński, polarnik, speleolog, wieloletni prezes Oddziału Polskiego The Explorers Club – Na motocyklu siedział nieznany mi mężczyzna w niewiarygodnie grubych okularach, o ogorzałej twarzy, a za nim moja siostra, Małgorzata, początkująca taterniczka. «To jest mój brat, a to Siaś! – przedstawiła nas – Maciej organizuje wyprawy do jaskiń tatrzańskich.» «W takim razie – rzekł Siaś – może byś się zajął organizacją wyprawy na Spitsbergen?» Nie wahałem się ani sekundy. Poczułem mocny uścisk jego dużej, twardej, pewnej jak skała dłoni geologa i taternika. Kilkanaście miesięcy pracowaliśmy razem, budując zespół i wyposażenie dla założenia stacji w Hornsundzie. Widziałem na co dzień jak jego kompetencja i pewność siebie płynąca z gruntownej znajomości tematu, robią wrażenie na aparatczykach partyjnych, nieustannie węszących w naszym przedsięwzięciu. Jego wybitny autorytet uchronił wyprawę przed oddaniem jej w ręce zaufanych członków partii, co mogłoby się skończyć klęską przedsięwzięcia. Wielokrotnie, wieczorami, po powrocie z „dywanika” w Komitecie Centralnym PZPR, opowiadał mi, jak dając osobiste gwarancje, wybronił przed usunięciem z ekipy kolejnego uczestnika, który nie podobał się władzy. Podczas przygotowań, w Szwecji i Norwegii, dał mi wspaniałą lekcję dyplomacji i savoir vivre’u, zarówno w ambasadach, na salonach jak i w domach skandynawskich polarników. Wszędzie pamiętano go z przedwojennych wypraw i przyjmowano z szacunkiem i przyjaźnią. Podczas wyprawy rekonesansowej, gdy w Hornsundzie szukaliśmy miejsca na postawienie polskiej bazy, przekonałem się, co znaczą słowa „polarnik z krwi i kości”. Siaś nim był na lodzie i w tundrze, podczas śnieżycy, huraganu, mrozu czuł się i zachowywał jak u siebie. Nic dziwnego, że wychował całe pokolenie polarników uważających go za swego mistrza.”
Siedlecki kierował więc wyprawą rekonesansową w 1956 r., potem budową stacji polarnej Polskiej Akademii Nauk w Hornsundzie, która dziś nosi jego imię. Prowadził wyprawy w latach 1957-58 i kolejne w ramach Międzynarodowej Współpracy Geofizycznej w 1959, 1960 i 1962 r. W latach 1964-65 pracował w Norwegii jako stypendysta Norweskiej Królewskiej Rady Naukowo-Technicznej.

Fot.: Ryszard W. Schramm
Wbrew pierwotnym zamiarom osiadł w Norwegii i aż do przejścia na emeryturę w 1980 r., pracował w Norweskim Instytucie Geologicznym, prowadząc geologiczne rozpoznanie półwyspu Varanger. W swoim domu w Trondheim i w letnim domku nad małym fiordem, któremu nadał nazwę „Wawel”, gościł nieraz swoich polskich przyjaciół.
„Zawiązaliśmy Stowarzyszenie Starców Dońskich – wspominał jeden z nich, pisarz Jan Józef Szczepański – Program składał się z dwóch punktów: zwalczanie komunizmu i hodowla rododendronów.”
Od 1978 r. Siedlecki brał udział w dorocznych zjazdach Klubu Polarnego w Polsce. W 1980 r. został członkiem The Explorers Club. W tymże roku wziął udział w realizacji swego dawnego pomysłu: opłynięcia Spitsbergenu małymi łódkami bezpokładowymi. Wyprawę tę zorganizował jego wieloletni przyjaciel, Ryszard W. Schramm, przyjęty do The Explorers Club rok wcześniej. Siedlecki zbliżał się wówczas do swoich 68. urodzin i miał chorobę naczyń wieńcowych. Pisał w liście do Ryszarda: „Jestem świadomy podejmowanego przeze mnie ryzyka. Całą odpowiedzialność za nie przyjmuję dziś niepodzielnie na siebie samego. Jeśli więc wysiłki związane z wyprawą przyspieszyłyby kres mojego życia, to ta cena mojego udziału w wyprawie w moim odczuciu i mojej kalkulacji nie będzie ani za wysoka, ani zapłacona przedwcześnie. Jestem na nią przygotowany.”
Uczestniczący w tej wyprawie syn Ryszarda Schramma – Tomasz, pisał: „Posiadanie za wodza i towarzysza Stanisława Siedleckiego samo w sobie działało ekscytująco. Toż to żywy pomnik polskiej polarystyki! I teraz my byliśmy z nim razem, i też przez to jakoś wpisywaliśmy się w historię – i byliśmy z tego dumni.” Wskutek różnych trudności, z ciężkimi warunkami pogodowymi na czele, rejs ten został przerwany. W drugiej jego części, w 1983 r., Siedlecki już nie uczestniczył ze względów zdrowotnych.

Fot.: Ryszard W. Schramm
Siedlecki z ogromnym zaangażowaniem podchodził do rozwoju polskiej polarystyki – od pierwszych swoich wypraw i zredagowania w 1936 r. pod adresem Ministerstw Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego memoriału w sprawie posiadania przez Polskę własnego statku badawczego przystosowanego do pływania po morzach polarnych, aż po patronowanie różnym przedsięwzięciom jego młodszych o kilkadziesiąt lat następców z Polski rządzonej przez komunistów.
„Składając formularze wizowe stanęliśmy przed koniecznością podania rekomendacji w Norwegii – wspominał organizowaną przez siebie w 1973 r. wyprawę alpinistyczną do Hornsundu Adam Krawczyk – Nie mając tam żadnych kontaktów, wpadliśmy na pomysł, który dziś jeszcze wydaje mi się naiwny i bezczelny, napisania do Stanisława Siedleckiego do Trondheim. Profesor nie tylko zgodził się na posłużenie Jego nazwiskiem, ale uprzedzając nadejście dokumentów, sam złożył u władz norweskich rekomendację dla nas. Postawmy się w Jego sytuacji: oto grupa nieznanych mu młodych ludzi, o których prawdziwych intencjach, odpowiedzialności, uczciwości nic nie wie, chce wykorzystać Jego nazwisko dla zagwarantowania, że właśnie On wie, że nie poproszą o azyl, nie będą nielegalnie pracować, kraść czy szpiegować. To okazane nam zaufanie i pomoc do dziś zadziwia mnie i napawa szacunkiem.”
Jan Marcin Węsławski, uczestnik wyprawy zimującej w stacji w Hornsundzie w latach 1981-82 przywoływał krytyczny moment 13 grudnia 1981 r. – dzień, w którym władze wprowadziły stan wojenny w Polsce:
„Nie mieliśmy wątpliwości, że to do niego trzeba zwrócić się z prośbą o radę i opiekę. Odcięci od informacji z Polski, oczekiwaliśmy w każdej chwili rosyjskiej inwazji. Nie wiedzieliśmy, jakie stanowisko zajmą wobec nas Norwegowie. Po wysłuchaniu komunikatu radiowego z Warszawy siedliśmy do pisania listu do Profesora. List zawierał zarówno naszą jednoznaczną deklarację polityczną, jak i szereg konkretnych pytań – na przykład o możliwość azylu politycznego w Norwegii. Kiedy po miesiącu przyszedł z Trondheim (list) okazało się, że Siedlecki tego samego dnia co my napisał „Do załogi Polskiej Stacji Polarnej w Hornsundzie”. Nie znał nas, nie wiedział, kto jest na wyprawie. Czy siedzi tam jakieś UB (Urząd Bezpieczeństwa Publicznego chronił system komunistyczny w Polsce, zwalczał opozycję) lub wojsko, czy mianowani z urzędu polarnicy. On czuł się odpowiedzialny za stację i ludzi w niej przebywających. Napisał list piękny i mądry, oferując swoją pomoc i doświadczenie. Siedlecki z opowiadań i legendy polarnej okazał się takim samym w rzeczywistości.”
„Wszyscy jesteśmy nieco wzruszeni, ale i skrępowani. Oto ocieramy się o historię: spotykamy człowieka-legendę polskich badań polarnych. Skrępowanie szybko mija. Profesor jest przemiłym człowiekiem, wszystkim się interesuje – funkcjonowaniem stacji, naszymi programami badawczymi. No i jest wspaniałym gawędziarzem” – wspominał polarnik Krzysztof Opaliński spotkanie ze Stanisławem Siedleckim.
„Godzinami mógł opowiadać ciekawe, zapierające dech w piersi wspomnienia ze swoich wypraw na Spitsbergen i Grenlandię” – potwierdza prof. Krzysztof Birkenmajer.
„Zapewne największą, najcenniejszą historyczną zasługą Stanisława Siedleckiego jest przeprowadzenie polskiej tradycji polarnej przez otchłań II Wojny Światowej, odnowienie jej i wychowanie nowego pokolenia badaczy – uważa Maciej Kuczyński – Od lat i dzisiaj także, wszystko, co pod biało-czerwoną flagą dzieje się w pobliżu obu biegunów – jest z Niego.”
W roku 1991 prof. Stanisław Siedlecki powrócił do Polski i osiadł w Łodzi, gdzie zmarł 7 marca 2002 r.
Tomasz Schramm, prof. dr hab. (FI ’1998 – The Explorers Club)
Monika Rogozińska (FI ’1993 – The Explorers Club)
Redakcja i przygotowanie do publikacji Róża Paszkowska
Literatura:
Siedlecki S., „Wśród polarnych pustyń Svalbardu”, Warszawa-Lwów 1935.
Siedlecki S., „Dom pod biegunem”, Warszawa 1964.
Schramm R. W. red., „Pamiątkowa księga przyjaźni. Stanisław Siedlecki”, 1992.
S. Siedlecki (siedzi) z żoną Anną i gronem oceanografów gdańskich. Józef Wiktor, Marek Zajączkowski, Sławomir Kwaśniewski, Wojciech Moskal, Jan Marcin Węsławski.
Fot.: Ryszard W. SchrammGrupa zimująca w polskiej stacji polarnej w Isbjörnhamna 1957/1958 – czwarty z lewej S. Siedlecki.
Fot.: Jarosław BrzozowskiWyprawa na Ziemię Torrella w 1934 r. Z lewej S. Siedlecki
Fot.: Stanisław SiedleckiWyprawa na Ziemię Torrella w 1934 r., S. Siedlecki
Fot.: Henryk Mogilnicki